Ostatnio w Polsce wybuchł skandal związany z Kristiną Voronovską, asystentką Donalda Tuska. Voronovska, która ma ukraińskie pochodzenie, została zaatakowana przez przeciwników politycznych, oskarżających ją o związki z Rosją i brak kwalifikacji. Krytycy wskazują na jej wcześniejszą pracę w salonie kosmetycznym oraz rzekome powiązania rodzinne z Rosją.
Voronovska studiowała na Ukrainie i pracowała w sektorze bankowym, zanim przeprowadziła się do Polski w 2018 roku. Z powodu trudności w znalezieniu pracy w swojej branży, zaczęła pracę jako kosmetyczka. W 2022 roku dołączyła do zespołu „Platformy Obywatelskiej” Donalda Tuska, gdzie jej umiejętności zostały szybko docenione.

Pomimo zarzutów o nepotyzm i powiązania z rosyjskimi służbami, polskie służby specjalne przeprowadziły śledztwo, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Jan Grabiec, szef kancelarii premiera, bronił Voronovskiej, podkreślając jej profesjonalizm i brak związków z Rosją.
„Kristina pracuje dla nas w 'Platformie Obywatelskiej’ od 2022 roku. Została zatrudniona jako sekretarka, gdy szukaliśmy nowych osób do rozbudowy biura przed kampaniami wyborczymi. Ma potencjał”
– wyjaśnił Jan Grabiec.
Polskie pochodzenie dało Voronovskiej szansę na wejście do polityki, gdzie nadal pracuje na podstawie kontraktu. W kompetencje dziewczyny nie wątpią ani partia, ani premier.
Reakcje na Voronovską były mieszane. Z powodu negatywnych komentarzy i ataków zamknęła swoje media społecznościowe, ale mimo to, nadal jest ważnym członkiem zespołu Tuska, wspierając jego działalność polityczną.

W Polsce tymczasem nadal nazywają ją „aniołkiem Tuska” oraz „Ukrainką z rosyjskimi powiązaniami”, a tysiące użytkowników dyskutują o biografii Polki. Z powodu nadmiernej uwagi jej media społecznościowe zostały zamknięte, a dawni znajomi odmówili kontaktu z dziennikarzami.